wtorek, 28 czerwca 2016

Ale od początku...

Minęły dwa miesiące od całkowitej zmiany naszego życia. Dwa miesięcy temu urodził sie nasz syn Aleks, który właśnie w tym momencie śpi.
Ale od początku.... 
22 kwietnia godzina 8.30, zadzwoniła do mnie moja mama z pytaniem jak sie czuje?, co robię? Chyba standardowe pytania do kobiet w ciąży :) czułam sie tak jak zwykle... było mi cieżko, ciagle wizyty w toalecie i niezaspokajana ochota na lody czekoladowe. Po zakończonej rozmowie wzięłam sie za rozwiązywanie krzyżówek, które towarzyszyły mi przez cała ciąże. Nagle poczułam ból w dolnej części brzucha, ból przypominający skurcze podczas miesiączki. Pomyslałam ze to na pewno skurcze przepowiadające, bo przecież Aleks ma się urodzić 2 maja :) skurcze zaczęły sie powtarzać, zaczęłam spisywać je na kartce, co ile i jak długo. 







Po dwóch godzinach ciągłych skurczy, zadecydowaliśmy żeby jechać do szpitala. Po godzinie 12 byliśmy już na miejscu, bóle się nasilały. Zbadał mnie lekarz i potwierdził, że to jest ten dzień. Informacja o 4 cm rozwarciu spowodowała, że dopiero teraz do mnie dotarły poprzednie słowa lekarza. TEN dzień! Trafiłam do sali przedporodowej, wcześniej miałam wywiad z położna, dzięki której odeszły mi wody. Po odejściu wód, ból był tak wielki, że zaczął ustalać granicę mojej wytrzymałości. Chodziłam z kąta w kąt, Tomek masował mi plecy trzymał za rękę, cały czas wspierał i był przy mnie. Rozwiązywaliśmy razem krzyżówki (robił wszystko żebym tylko nie myślała o bólu). Jeśli w czasie skurczów coś można nazwać przyjemnym, to z pewnością była to duża wanna, w której siedziałam i oblewałam sie ciepła woda dla złagodzenia bólu. Czasem nawet udawało mi sie o nim nie myślec, niestety na krótko. Zaciskałam zęby z całych sił, nawet nie jestem pewna czy tak do końca byłam świadoma. Właśnie wtedy, w wannie, zaczęłam przeć. Położna była taka spokojna, Tomek trzymał mnie za rękę i mówił jak mam oddychać. Po półtorej godzinie pełnego rozwarcia,nie było postępu porodu, ja zwijam sie z bólu, lekarz stwierdził ze konieczne bedzie cesarskie ciecie... Nie pamietam za bardzo jak znalazłam sie na stole operacyjnym, ale pamietam moment, w którym odszedł w zapomnienie ból, dostałam znieczulenie. Zaczęłam sie trząść, od pasa w dół nic nie czułam, nasłuchiwałam płaczu mojego syna. Jest ! Niesamowite jest to uczucie jak po raz pierwszy nie widzisz, a słyszysz swoje dziecko. Przy CC to ojciec dostaje Malucha na klatke piersiowa i tak sobie przez chwile leżą. Aleksa zobaczyłam dopiero po całkowitym zaszyciu mnie. Przesunęli mi go na chwile do twarzy. Cudowne uczucie go widzieć, słyszeć i czuć, po niecałych dziewięciu miesiącach bycia w brzuchu, kopania mnie i odczuwania zgagi 24h na dobę. Kocham Cię ! Po odstawieniu mnie do sali pooperacyjnej, dostałam jeszcze na chwile Aleksa, ale na noc wzięli go do siebie, ja nie byłam w stanie się ruszyć i nadal strasznie się trzęsłam. Noc była jedną z gorszych w moim życiu. Nie przespałam ani minuty, ból, chłód, emocje i wyczekiwanie na Aleksa. Następnego dnia byliśmy już razem. W szpitalu spędziliśmy 3 dni, opieka była bardzo dobra, co chwile ktoś do nas zaglądał. Od tego momentu wszystko sie zmieniło. Musieliśmy sie przyzwyczaić do nowej sytuacji, do co 3 godzinnego płaczu o jedzenie, do nieprzespanych nocy, kolek, kupek, odbić. Aleks skończył właśnie 2 miesiąc... Czas płynie przy nim jak rwąca rzeka ! 
A jak Wy wspominacie poród i pierwsze chwile z Maluszkami ? ;) 

Brak komentarzy: